Jak wybrać dobry serwis komputerowy w Warszawie?
Latest news
UE lepiej przygotowana na reagowanie na klęski żywiołowe. Od czasu powodzi w Polsce pojawiło się wiele usprawnień
Nowe technologie podstawą w reformowaniu administracji. Będą też kluczowe w procesie deregulacji
Polska nie powołała jeszcze koordynatora ds. usług cyfrowych. Projekt przepisów na etapie prac w rządzie
Must read
UE lepiej przygotowana na reagowanie na klęski żywiołowe. Od czasu powodzi w Polsce pojawiło się wiele usprawnień
Nowe technologie podstawą w reformowaniu administracji. Będą też kluczowe w procesie deregulacji
You might also likeRELATEDRecommended to you
Rośnie skala oszustw i wyłudzeń. Wymiana informacji między bankami i innymi instytucjami finansowymi pomaga im zapobiegać

Na przestrzeni ostatnich dwóch lat wzrosła skala oszustw i wyłudzeń w sektorze finansowym. Sięga ona kilkuset milionów złotych rocznie. – Działania hakerów w sieci i cyberprzestępstwa z wykorzystaniem skradzionych danych mają już skalę, nad którą trudno zapanować. Są jednak sposoby na to, żeby przeciwdziałać nadużyciom i wyłapywać fałszywe finansowanie – mówi Marzena Jabłońska, ekspertka ds. usług antyfraudowych w Biurze Informacji Kredytowej. Stworzona w tym celu Platforma Antyfraudowa BIK w ciągu ostatniego roku udaremniła ok. 24 tys. takich prób, zapobiegając oszustwom o wartości ponad 100 mln zł. – Dzięki temu wątpliwy kredyt czy leasing nie został wypłacony przestępcom – podkreśla ekspertka.
Defraudacje i wyłudzenia kredytów wciąż pozostają jednym z najważniejszych wyzwań dla sektora finansowego, a pandemia COVID-19 dodatkowo zaostrzyła ten problem. Badanie BIK, przeprowadzone we wrześniu ub.r., pokazało, że w ocenie 71 proc. Polaków skala wyłudzeń w wyniku kradzieży danych osobowych wzrosła w drugim roku pandemii. W ciągu sześciu miesięcy poprzedzających badanie 38 proc. ogółu Polaków padło ofiarą phishingu, a 27 proc. doświadczyło ataku ransomware.
O rosnącej skali wyłudzeń informują też przedstawiciele sektora bankowego. Raport firmy doradczej EY („Nadużycia w sektorze finansowym”) pokazuje, że w 2020 roku 54 proc. ankietowanych przedstawicieli instytucji finansowych zauważyło wzrost liczby wyłudzeń kredytów i pożyczek. Więcej było także oszustw z wykorzystaniem kart kredytowych (15 proc.), prania pieniędzy, fałszowania sprawozdań finansowych, a także ataków hakerskich i nieautoryzowanych transakcji na rachunkach klientów (każde po 12 proc. wskazań).
Pomysłowość oszustów podejmujących próby popełnienia nadużyć finansowych wciąż zaskakuje. Przestępcy, aby przechwycić dane osobowe i wykorzystać je do wyłudzeń kredytów, pożyczek czy produktów finansowych dla firm, takich jak leasing oraz faktoring, korzystają nie tylko ze sprawdzonych technik manipulacji socjotechnicznych, ale także z potencjału nowych technologii. Z drugiej strony – jak wskazuje ekspertka BIK – technologie pomagają też takim oszustwom zapobiegać. Temu właśnie służy stworzona przez BIK Platforma Antyfraudowa.
– To narzędzie wzajemnego ostrzegania uczestników systemu finansowego o wyłudzeniach. Opiera się na zautomatyzowanym obiegu wymiany danych i współdzieleniu informacji – mówi agencji Newseria Biznes Marzena Jabłońska. – Obecnie na Platformie Antyfraudowej BIK mamy 16 uczestników i przeprowadzamy równolegle pięć–sześć projektów integracyjnych. Tym samym w pierwszej połowie 2022 roku uczestnikami naszego systemu będą praktycznie wszystkie największe banki w Polsce.
System został uruchomiony w 2017 roku i od tego czasu jest sukcesywnie udoskonalany, aby wychwytywać budzące podejrzenia wnioski o kredyt, pożyczkę, leasing czy faktoring. O jego skuteczności świadczy fakt, że tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy zatrzymał ok. 24 tys. wniosków oznaczonych jako próby wyłudzenia. Ich łączna wartość sięgnęła 101 mln zł. Z kolei od momentu wdrożenia platforma zapobiegła już oszustwom na kwotę ok. 400 mln zł.
– To potwierdza, że wymiana wiedzy pomiędzy uczestnikami wspólnego systemu to najskuteczniejsza metoda detekcji wyłudzeń – podkreśla ekspertka BIK.
Tym bardziej że oszust, któremu udało się wyłudzić pożyczkę lub kredyt w jednym banku, prawdopodobnie powtórzy sprawdzony schemat i spróbuje w ten sam sposób oszukać inną instytucję, np. inny bank, firmę pożyczkową czy leasingową. Dlatego system wymiany informacji jest stale rozszerzany o kolejne instytucje. Od września ub.r. dzięki zmianom w prawie również firmy faktoringowe mogą być jego uczestnikami.
– Uwzględnienie firm faktoringowych w art. 106d ustawy Prawo bankowe poszerzyło katalog podmiotów, które mogą wymieniać się informacjami o fraudach lub o podejrzeniach wyłudzeń z pozostałymi uczestnikami obrotu finansowego. Dzięki temu sektor prężnie rozwijających się w Polsce firm faktoringowych przyłączył się do Platformy Antyfraudowej BIK, zwiększając jego wartość informacyjną, wzmacniając bezpieczeństwo własnych usług, jak i skuteczność działania prewencyjnego systemu. Jest to niezwykle ważne m.in. z uwagi na model działania fraudstera, z natury nielojalnego wobec jednej atakowanej instytucji, który powiela sprawdzone schematy, dokonując nadużyć wobec różnych form finansowania – wskazuje Marzena Jabłońska.
Najczęstszymi wyłudzeniami na rynku finansowym są kradzież danych identyfikacyjnych, czyli kradzież danych tożsamości, wyłudzenia finansowania przy pomocy skradzionych danych lub przejęcie danych do logowania po to, żeby wyłudzić środki finansowe. Liczba takich oszustw z każdym rokiem rośnie, dlatego konieczne jest ciągłe doskonalenie narzędzi antyfraudowych.
– Przeciwdziałanie wyłudzeniom finansowym powinno mieć charakter systemowy i powszechny – mówi ekspertka ds. usług antyfraudowych w Biurze Informacji Kredytowej. – W najbliższym czasie planujemy rozszerzenie informacji przetwarzanych przez Platformę Antyfraudową BIK o dane z bazy KRS. To wzbogaci wartość informacyjną oraz efektywność wykrywania fraudów, zwłaszcza w przypadku finansowania przedsiębiorstw.
Polacy zaczynają dbać o cyfrową higienę. Co dziesiąty unika korzystania z telefonu przed snem, co piąty ogranicza liczbę powiadomień
Eksperci prognozują co najmniej kilkunastoprocentowy wzrost cen usług telekomunikacyjnych. Jeśli ustawa o cyberbezpieczeństwie wejdzie w życie, mocno uderzy po kieszeni konsumentów

Przedsiębiorcy rynku telekomunikacyjnego, prawnicy, eksperci i politycy krytykują tryb procedowania nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Siódma wersja projektu, która pojawiła się w marcu, podobnie jak pięć poprzednich nie została poddana konsultacjom społecznym, mimo wprowadzania do nich istotnych zmian. Krytyka dotyczy szczególnie możliwości wykluczania z rynku pochodzących spoza UE i NATO dostawców sprzętu i usług ICT. Eksperci ostrzegają, że konieczność rezygnacji ze sprzętu danego dostawcy będzie dla operatorów oznaczała spory wydatek. Koszty szacowane na miliardy złotych zostaną ostatecznie przeniesione na konsumentów.
– Prace nad ustawą o cyberbezpieczeństwie trwają od prawie dwóch lat. W tej chwili mamy do czynienia już z siódmą wersją tego projektu. Zgłoszono do tej pory 750 poprawek i praktycznie – oprócz tej początkowej wersji – nie było żadnych konsultacji. Widać, że sposób procedowania tej ustawy jest patologiczny. A to oznacza, że nie może prowadzić do dobrych rezultatów, ponieważ nie uwzględni interesów bardzo dużej grupy polskich przedsiębiorstw – mówi agencji Newseria Biznes Andrzej Arendarski, prezydent Krajowej Izby Gospodarczej. – Rozumiem, że szczególnie teraz względy bezpieczeństwa są na pierwszym miejscu, ale nie mogą być przykrywką do partactwa legislacyjnego i do pomijania interesariuszy, istotnych z punktu widzenia przyszłego kształtu ustawy.
Ustawa o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC), przyjęta w 2018 roku, to pierwszy w Polsce akt prawny dotyczący tego obszaru. Rząd już od jesieni 2020 roku przymierza się do jej nowelizacji, która ma wzmocnić polskie bezpieczeństwo cybernetyczne. Nowela wpłynie też na kształt całego polskiego rynku telekomunikacyjnego oraz wdrażanie w Polsce sieci 5G i wybór dostawców infrastruktury dla tej technologii. Prace nad nowelizacją od początku budzą kontrowersje. Zgłoszone w czasie pierwszych – i jedynych konsultacji – uwagi ze strony rynku zostały jednak uwzględnione w stopniu marginalnym, za to w kolejnych wersjach projektu rząd wprowadzał daleko idące zmiany, jak np. pomysł powołania państwowego operatora telekomunikacyjnego. Nie zostały one jednak omówione z rynkiem. Dlatego wątpliwości branży i ekspertów budzą zarówno jego zapisy, jak i tryb procedowania.
– W intencji zapisy tej ustawy mają prowadzić do zwiększenia cyberbezpieczeństwa naszego kraju i szerzej, Unii Europejskiej i NATO, bo jesteśmy częścią tych organizacji. Natomiast sposób, w jaki to jest przeprowadzane, chaos będzie prowadził raczej w kierunku odmiennym. Dlatego jako Krajowa Izba Gospodarcza kilka dni temu wysłaliśmy pismo do premiera, domagając się rzetelnych konsultacji ze wszystkimi interesariuszami rynku telekomunikacyjnego – mówi Andrzej Arendarski.
Jedną z największych kontrowersji w projektowanej ustawie jest od początku mechanizm oceny profilu ryzyka dostawców sprzętu i usług ICT na polski rynek. Ma jej dokonywać rządowe Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa, które pod uwagę weźmie szereg kryteriów technicznych i nietechnicznych. Zgodnie z najnowszą wersją projektu są wśród nich m.in. certyfikaty oraz liczba i rodzaj wykrytych podatności, ale kolegium uwzględni też to, czy dostawca pochodzi spoza UE lub NATO oraz jakie stwarza ryzyko dla realizacji zobowiązań sojuszniczych i europejskich.
Co ciekawe, w pierwotnej wersji projektu jednym z kryteriów było również to, czy w kraju pochodzenia dostawcy są przestrzegane prawa człowieka, jednak rząd po fali krytyki wycofał się z tego pomysłu. Zdaniem rynku i ekspertów narodowościowe kryteria są bowiem wprost wymierzone w dostawców technologii z Chin.
– Im bardziej radykalna wersja przepisów przejdzie, im krótszy będzie czas na ewentualną wymianę sprzętu, im więcej dostawców zostanie z rynku wyrzuconych, a mówimy o całym zbiorze różnych firm, które produkują sprzęt w Azji i mogą zostać z tego rynku usunięte, tym większe będą koszty. I tutaj mamy, w mojej ocenie, w tej chwili jedną wielką niewiadomą. Natomiast koszty pośrednie i bezpośrednie wzrosną i to jest coś, z czym wszyscy właściwie eksperci, którzy brali udział w dyskusji Zespołu ds. Ochrony Praw Konsumentów i Przedsiębiorców, się zgadzają, i coś, czego rząd nie uwzględnia w swoich analizach i nie komunikuje tego transparentnie społeczeństwu, ile ta operacja może kosztować – mówi Krzysztof Bosak, poseł Konfederacji, który uczestniczył w debacie parlamentarnego zespołu, jaka odbyła się 22 kwietnia br. na terenie Sejmu.
Projektowany w ustawie mechanizm oceny jest istotny o tyle, że na jego podstawie – bazując na opinii Kolegium ds. Cyberbezpieczeństwa – minister właściwy ds. informatyzacji będzie mógł podjąć decyzję o uznaniu danego dostawcy za tzw. dostawcę wysokiego ryzyka, czyli podmiot stanowiący „poważne zagrożenie dla obronności, bezpieczeństwa państwa lub bezpieczeństwa i porządku publicznego”. Nadanie takiego statusu będzie zaś de facto oznaczać wykluczenie z polskiego rynku, bez realnych narzędzi odwoławczych.
– Od tej decyzji nie ma odwołania. To też bardzo dziwi, bo właściwie każde prawo, które w czymś ogranicza przedsiębiorców, powinno mieć swoją drogę odwoławczą. Tutaj takiej drogi nie ma. Decyzja raz podjęta na zawsze wyklucza daną firmę z polskiego rynku telekomunikacyjnego – zauważa Andrzej Arendarski.
Operatorzy i firmy telekomunikacyjne, które korzystają ze sprzętu i usług dostawcy wysokiego ryzyka, zgodnie z ustawą będą zmuszone pozbyć się ich w ciągu kilku lat. To zaś oznacza dla nich wielomiliardowe koszty, związane choćby z wymianą sprzętu na nowy. Eksperci wskazują, że bez wątpienia odbije się to na cenach usług dla klientów.
– Jeżeli wartość zakupu sprzętu w przypadku budowy infrastruktury 5G na jednego operatora to będą kwoty liczone w setkach milionów złotych, to jeśli wiemy, że jest czterech operatorów, daje nam to wartości liczone w miliardach. Operatorzy nie są instytucjami charytatywnymi. To są firmy obliczone na zysk, osiągnięcie jak najlepszych wyników finansowych – wobec tego te koszty będą musiały zostać rozłożone na klientów, którzy korzystają z ich usług – mówi prof. dr hab. Maciej Rogalski, rektor Uczelni Łazarskiego. – Można z pewnym założeniem stwierdzić, że ten wzrost cen usług telekomunikacyjnych będzie o co najmniej kilkanaście procent, jeżeli nie więcej.
Do oceny dostawców sprzętu i usług ICT zostali dopuszczeni – po wielomiesięcznych apelach z rynku – operatorzy i firmy telekomunikacyjne. Taką możliwość dostali jednak tylko najwięksi gracze, którzy w poprzednim roku wypracowali obroty w wymaganej ustawą wysokości (równowartość około 113 mln zł). To oznacza, że MŚP będą z tej procedury wykluczone, co de facto pozbawia je możliwości decydowania o kształcie rynku, na którym prowadzą działalność. Jak wskazuje w liście do premiera KIG, o ile ustawa nakłada obowiązek na 4 tys. przedsiębiorców telekomunikacyjnych, o tyle szczególne uprawnienia przyznano tylko kilkunastu.
– W świetle dotychczasowych zapisów projektów ustawy o cyberbezpieczeństwie małe i średnie firmy mogą poczuć się dyskryminowane, ponieważ są wykluczane z procesu decyzyjnego dotyczącego dopuszczenia na polski rynek dostawców sprzętu spoza krajów Unii Europejskiej i NATO – mówi Andrzej Arendarski. – Trzeba dopuścić do udziału w tym procesie nie tylko te największe firmy, tych gigantów operatorów, ale również przedstawicieli MŚP, choćby w formie izb przemysłowo-handlowych, które zrzeszają takie przedsiębiorstwa.
Eksperci wprost wskazują, że projektowana ustawa o cyberbezpieczeństwie będzie mieć daleko idące konsekwencje ekonomiczne i wpłynie na rozwój polskiego rynku telekomunikacyjnego w nadchodzących latach, dlatego powinna zostać poddana rzetelnym konsultacjom publicznym. Co istotne, jej kształt może mieć też wpływ na relacje między Polską i Chinami, które – w obawie przed dyskryminacją swoich firm – podejmą działania odwetowe wymierzone w przedsiębiorstwa z Polski.
– Tego rodzaju rozwiązanie, że wyklucza się określone podmioty tylko z tej racji, że pochodzą z innego kraju czy innego obszaru gospodarczego, jest zawsze bardzo ryzykowną operacją z punktu widzenia ekonomicznego, prawnego, podstawowych zasad konkurencji. Wykluczenie określonego dostawcy tylko z tego powodu, że pochodzi z innego kraju, oznacza możliwość wygenerowania problemów o charakterze prawnym z tytułu przepisów obowiązujących w regulacjach unijnych, ale także i umów międzynarodowych, które zakładają wolność, swobodę handlu międzynarodowego. To także ryzyko retorsji ze strony krajów, z których pochodzą ci producenci – zauważa prof. Maciej Rogalski.
– Jesteśmy zwolennikami dbania o cyberbezpieczeństwo, ale z uwzględnieniem zasad wolności gospodarczej, nieingerowania w rynek bardziej niż to absolutnie niezbędne. A to powinno wynikać z pewnych obiektywnych miar o charakterze technicznym, z wymagań sprzętowych, z certyfikacji sprzętu i stosowanych zabezpieczeń czy też trybu świadczonego wsparcia w przypadku wystąpienia jakichś zagrożeń, incydentów, awarii, naruszeń – mówi Krzysztof Bosak. – W naszym odbiorze ten sposób konstruowania przepisów ma dużo wspólnego z polityką, a bardzo mało z cyberbezpieczeństwem – zwraca uwagę poseł.